W poniższym artykule omawiam jedną z przeszkód, która może pojawić się podczas medytacji – ból. Pokażę Wam także jak radzić sobie z tą przeszkodą i przekształcić ją w pełniejsze doświadczenie i zrozumienie.
Medytacja w stylu Zen kojarzy się ludziom z siedzeniem w pozycji lotosu i wyciszeniem. Wielu mówi, że medytacja jest nie dla nich, bo są zbyt aktywnymi ludźmi, a siedzenie i niemyślenie jest po prostu nudne. Mają poczucie straconego czasu. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, jak wiele można nauczyć się z takiego siedzenia.
Trudności podczas praktyki
Jeżeli przyjmiemy założenie, że we wszystkim – każdym szczególe – zawiera się wszystko – całość – obserwując chociażby oddech podczas medytacji, jesteśmy w stanie zrozumieć również inne aspekty rzeczywistości, inne aspekty nas samych, naszego działania, funkcjonowania, naszej roli w świecie. Dla niektórych to założenie jest zbyt daleko idące, więc możemy też w ogóle nie przyjmować żadnego założenia. A i tak zobaczycie, że wszystko zawiera się we wszystkim. Jak możecie to zobaczyć? Wystarczy usiąść i regularnie medytować.
Podczas medytacji utrzymujemy właściwą pozycję. Elementów nie jest dużo- odpowiednia pozycja pleców, głowy, rąk, ułożenie języka i parę innych. Specjalnie nieskomplikowana rzecz, zwykłe siedzenie, ale dopiero siedząc i mając za zadanie w tej pozycji obserwować jedynie oddech – pojawiają się „schody”. Przez 20 minut nie jesteśmy w stanie nie podążać za myślami i nie spuszczać uwagi z oddechu i postawy. Zobacz, jak często podczas krótkiej 20-minutowej praktyki zazen odpływasz myślami, nudzisz się, zasypiasz, chcesz, żeby „to się już skończyło”. Twoim zadaniem jest skupiać się przez ten czas jedynie na oddechu i nie podążać za myślami, a mimo to, wielokrotnie nie jesteś w stanie wykonać w pełni tego zadania.
A to dopiero początek. Dalej pojawia się ból. Nie jest w żadnej mierze niebezpieczne to, że cierpną Wam nogi podczas siedzenia w siadzie skrzyżnym. Przez tak krótki czas nic się Wam nie stanie. A jednak umysł zaczyna wariować. Jeśli w tym stanie „odstawicie umysł”, tak jak odstawia się kubek z herbatą i przyjrzycie się ruchom, które się pojawiły w tym kubku/ umyśle – ruchy się z czasem uspokoją, a Wy będziecie w stanie rozpoznać głęboko zakorzenione przekonania o sobie i o świecie, które w nieświadomy sposób wpływają na Wasze życie.
Poruszenia umysłu
Zauważcie, że trzymając kubek w rękach, poruszacie nim i herbata w kubku także się porusza. Gdy odstawicie kubek – herbata nadal się porusza jeszcze przez chwilę. Jeśli ponownie chwycicie kubek, nie pozwolicie tym ruchom się zatrzymać – znów poruszacie kubkiem, a w związku z tym porusza się herbata. Ale jeśli pozostawicie kubek w spokoju, bez dotykania go, ruch herbaty w kubku z czasem także się zatrzyma.
Tak samo dzieje się z poruszeniami umysłu. Uspokoją się pod warunkiem, że nie chwycicie się myśli i doznań zaraz po tym, jak je odstawiliście. Cierpliwości,. Jeśli chcecie uspokoić myśli, nie łapcie się umysłu!
Teraz macie okazję w bezpiecznych warunkach poobserwować, co się w Was dzieje i jakie mechanizmy Wami rządzą na co dzień. Teraz uczycie się rozróżniać prawdę od iluzji, zaciemnienia umysłu od jasności postrzegania.
Systemy przekonań, interpretacje i inne zaciemnienia umysłu
Pod lękiem lub nawet paniką, które się pojawiają w związku z bólem nogi, drętwiejącej podczas siedzenia, może kryć się silne przywiązanie do ciała, lęk przed bólem, a więc odrzucanie go, a nawet takie irracjonalne przekonania jak to, że cały Wszechświat jest przeciwko Wam i skazani jesteście na ból i cierpienie. Cokolwiek jest gdzieś w Waszej podświadomości, może się podczas praktyki pojawić.
Znudzenie, jako jedna z trudności podczas praktyki, może w pewnym momencie ukazać Wam przekonanie, że świat jest bezbarwny i nie ma w nim nic interesującego, a podróż duchowa, to żaden rozwój, tylko nuda. O wielu przekonaniach nawet nie wiedzieliście, że Wam towarzyszą. Takie informacje o sobie otrzymujecie podczas regularnej praktyki. Nieświadome treści wpływają na nas i im lepiej je rozpoznamy tym bardziej świadomie będziemy mogli kierować naszym życiem.
Ale to dopiero początek… Przede wszystkim medytacja prowadzi Was do tego, byście rozpoznali swoją Prawdziwą Naturę, która jest poza wszystkimi systemami przekonań, w które świadomie lub nieświadomie wierzycie.
Wszystkie przekonania, lęki, radości, euforia i smutek, ból i przyjemność – to tylko rzeczy które się pojawiają i są przemijające. Praktykujemy po to, by poznać nasze Prawdziwe Ja, naszą Prawdziwą Naturę, poza umysłem, koncepcjami i tym, co myślimy o sobie i świecie. Aby to było możliwe, często po prostu musimy nauczyć się rozróżniać własne systemy przekonań od tego, co jest poza nimi, niepodlegające im. Oddzielać osądy i przekonania, czyli zniekształcenia i iluzje od Prawdy.
Medytacja z jednej strony to tylko siedzenie, niepodążanie za myślami i skupienie na oddechu. Z drugiej strony to prawdziwa obecność bez warunkowania się bólem, niewygodą, trudnościami. W tej obecności znajdujemy swoje centrum. To szczególne i wspaniałe doświadczenie. Żeby doświadczyć tej ciszy, wyostrzenia zmysłów i doskonałej percepcji bycia w totalności, musimy naprawdę przebrnąć przez umysł. Jak? To proste. Wystarczy go zostawić, porzucić, nie iść za tym, co mówi. To są bzdury, nawet jeśli myślimy, że nie. Bo jaka część Ciebie wierzy w to, że wszystko o czym myślisz jest takie poważne, straszne, trudne, istotne? Że nie można na chwilę odpuścić sobie planowania, rozumowania, martwienia się? Umysł w to wierzy. I dopóki Ty zawierzasz jedynie umysłowi- nie możesz doświadczyć niczego, co jest poza nim. Nie możesz zaufać czemuś innemu niż to, co znasz i czego kurczowo się trzymasz. Jesteś zamknięty na doświadczanie.
Rozszerzanie Świadomości poza granice swojego ciała
Poza kontrolowaniem pozycji i „spinaniem się” by wszystko było technicznie doskonałe – co z czasem przychodzi już z łatwością i bez spięcia– zapominamy o pierwszej koncepcji, którą praktycznie wszyscy wyznajemy. A jest nią przekonanie, że jesteśmy w ciele. Ta koncepcja, jak i zresztą inne koncepcje jest TYLKO koncepcją. Poniżej przedstawiam moją metodę pracy i polecam do wypróbowania podczas medytacji, w momencie, gdy pojawia się niewygoda. Może ktoś z Was tą drogą dojdzie do nowych rozpoznań.
Załóżmy, że wiemy wszyscy, że nie jesteśmy tylko ciałem. Nie da się jednak ukryć, że ciało postrzegamy i nie dzieje się to bez powodu, jest ono naszym pojazdem i się przydaje w ziemskiej egzystencji :). Nie da się też ukryć, że często odczuwamy ból tego ciała. Podczas medytacji możemy odczuć ból lub niewygodę, ale uświadamiając sobie, że jesteśmy nie tylko ciałem, a nasza Świadomość jest znacznie szersza- ból nas nie warunkuje. Przez moment wyobraźcie sobie, że nie jesteście w ciele, tylko ciało jest w Was. Czyli Świadomość jest znacznie szersza niż ciało, a ono jest w Niej zanurzone. Jesteście zarówno w ciele, jak i poza nim. We wszystkich przedmiotach, które znajdują się w pokoju, we wszystkich osobach, z którymi medytujecie, a nawet jeszcze dalej. We wszystkim. W pewnym momencie, kontemplując to zjawisko, granica logicznego rozumienia się zaciera i po prostu zaczynacie doświadczać, że jesteście wszystkim. W taki sposób objawić się może zrozumienie słów mistrzów „nie istnieje nic poza Tobą”.
Jest to oczywiście pewien poziom postrzegania. Na poziomie fizycznym ciało jest odrębne od stołu, ale patrząc z perspektywy Świadomości, Świadomość przenika zarówno ciało, jak i stół. Czy nie chcielibyście nauczyć się postrzegać również z tej perspektywy? Czy to nie fascynujące, uwalniające i otwierające nowe perspektywy?
Kontemplacja tego w czasie medytacji sprawia, że z dużą łatwością wracasz do stanu prawdziwego bycia tu i teraz, do stanu obecności. Czujesz ciało, ale ból już nie jest istotny, bo tak samo czujesz to co jest wokół ciała, pomieszczenie, przedmioty, ludzi. Więc dlaczego to ciało miałoby stanowić punkt centralny, ważniejszy niż wszystko inne? Dlaczego akurat ból ciała miałby przeszkadzać? Jeżeli jesteś wszystkim – problem ciała znika. To nie znaczy, że nie czujesz tego ciała – bo „nieczucie”, to wpadanie w letarg, to tak naprawdę nie jest bycie tu i teraz, ale ucieczka. A nam chodzi przecież o to, żeby w pełni żyć i doświadczać życia, a nie od niego uciekać (bo to już znamy).
Możecie pozwolić sobie na doświadczanie. Nie jest istotne czy czujecie ból czy jego brak, przyjemność, czy nieprzyjemność; zimno, ciepło, czy gorąco… Wiem, że czuję, ale nie nazywam i nie oceniam. Wtedy mogę być naprawdę. To umysł nazywa, a nazywając – od razu interpretuje.
Nieświadome przekonania związane z bólem
„ Czuję zimno”. To w toku myślowym wielu ludzi – bardzo szybkim, nawet nieuświadomionym – może oznaczać: „jak tak dłużej posiedzę, zrobi mi się bardzo zimno; to będzie (albo już jest) nieprzyjemne; będzie mi się ciężko rozgrzać, albo nawet się przeziębię i będę mieć katar.” Do tego: wszystkie konotacje ze słowem „zimno”, wszystko, co wiemy o tym słowie, jego znaczenie i skojarzenia z nim, przeszłe doświadczenia, jak się czuliśmy kiedyś, kiedy było zimno itd. Jeśli nie wierzysz w to, że masz pewien tok myślowy w związku z jakimkolwiek słowem, jeśli nie zauważasz tych przelotnych myśli, uczuć, wspomnień, które pojawiają się w ułamku sekundy, przywołaj na myśl słowo „zimno” i zaobserwuj co to słowo z Tobą robi. Co czujesz natychmiast, w pierwszej chwili?
Chcesz wiedzieć więcej na temat myśli automatycznych i tego jak te myśli na nas wpływają? Przeczytaj artykuł pt. „Przekonania – Jak zmienić myślenie?” na moim blogu, dostępny tutuaj.
Jeśli jesteś w stanie medytacyjnym, głębokim byciu tu i teraz, słowo „zimno” nic z Tobą nie robi. Nic w Tobie nie wywołuje. Nic nie znaczy. To tylko słowo i nie masz negatywnych konotacji z tym słowem, bo jesteś w pełni otwarty na doświadczenie. Doświadczasz „na świeżo”. Nie ma przeszłości (poprzednich doświadczeń z zimnem), ani przyszłości (lęku, że się przeziębisz). Jesteś totalnie obecny. Wtedy doświadczenie zimna, bólu, gorąca jest po prostu doświadczeniem i możesz je przeżywać. Nie musisz od tego uciekać, kojarząc z nieprzyjemnością. Nie ważne, czy to ciepło, czy zimno, ból czy rozluźnienie – czujesz i nie oceniasz. Po prostu doświadczasz, jakby było jedyne w swoim rodzaju i warte przeżycia. Doświadczasz po to, żeby doświadczać, a nie po to, by się przed tym bronić, uciekać, albo lgnąć.
Dywagacje na temat bólu mogą być bardzo złożone – kiedy należy tego bólu unikać a kiedy nie, kiedy może być niebezpieczny dla ciała itd. Nie wymagam od Was, abyście od dziś spali na gwoździach, wystawiali się specjalnie na mróz, kaleczyli części ciała i innych tego typu rzeczy, żeby tylko praktykować z bólem. Nie musicie wystawiać się na ból, by sprawdzić jak sobie z nim radzicie, nie musicie roztrząsać zagadnienia „kiedy nazywać zimno zimnem, a kiedy nie nazywać”. Piszę o tym tylko i wyłącznie po to, byście przypomnieli sobie te słowa podczas siedzenia i praktykowania medytacji, gdy tylko pojawi się niewygoda, swędzenie, ucisk. Nazywajcie zimno zimnem, chrońcie się przed przeziębieniem, tak jak do tej pory na co dzień, ale kiedy siadacie do medytacji, spróbujcie czegoś innego. Czegoś nowego, niezwiązanego z umysłem, niezwiązanego z tym, co do tej pory znaliście. Otwórzcie się na doświadczanie tylko po to, żeby doświadczyć. Nie wiadomo, jakie doświadczenie przyniesie kolejna medytacja. Nie uciekajcie od tego doświadczenia niezależnie od jego natury, a zobaczycie ile mądrości i rozpoznań Wam to przyniesie. Tej mądrości i rozeznania Wam życzę.
Marta
Marta Kwiatkowska, terapeuta, life coach, psycholog, trener mentalny, energoterapeuta, nauczyciel medytacji, autorka bloga PsychologPlus.pl Zapraszam na mojego bloga http://psychologplus.pl/blog/