Miłość do siebie – zadanie na całe życie

Droga do miłości własnej potrafi być kręta, nierówna i bardzo stroma. Potrafi być również niesamowicie odkrywcza, malownicza, rozwijająca i z całą pewnością u każdego inna – wyjątkowa! 

Nie uczą tego w szkołach i na uniwersytetach, najczęściej nie uczono tego w naszych domach rodzinnych. Uczy tego życie, kiedy siły zaczyna brakować, kiedy przyciskanie siebie do muru przestaje działać, kiedy wewnętrzna presja wysysa nas resztki energii, kiedy udawanie niezniszczalnych i nadludzkich wymyka się spod kontroli i rozpada na małe kawałki z wielkim hukiem. 

Wtedy nachodzi czas, by przestać żyć z poziomu udowadnia, walki o przetrwanie i prób zaistnienia w narzuconych przez środowisko standardach. 

Wtedy przychodzi pokora, ból i wielka zmiana, której fundament równocześnie buduje się małymi, konsekwentnie i systematycznie stawianymi krokami w kierunku miłości własnej. 

Pisząc o mieści własnej mam na myśli stan, w którym potrafimy zobaczyć swoje cierpienie, swój ból, swoje potrzeby, stan w którym potrafimy uznać swoje wartości, swoją różnorodność, swoją wyjątkowość. 

Pamiętajmy, że to stan w którym równocześnie zaczynamy widzieć to samo w innych – ich ból, ich cierpienie, ich potrzeby, ich wartości, ich różnorodność i ich wyjątkowość. 

To stan pokory właśnie – zrozumienia i chęci rozumienia jeszcze głębiej i szerzej, to stan rezygnacji z surowej, krytycznej oceny, stan uznania, przyjęcia, uważności i obecności. 

To stan, który zaczyna się w nas i zaczyna się od nas, od naszej pracy nad sobą – pracy nad sobą z poziomu serca. 

Idę, kroczę, błądzę, potykam się, biegnę, wlekę się na tej drodze wznosząc się i upadając od 10 lat – 10 lat od mojej pierwszej świadomej decyzji o rozpoczęciu wewnętrznej, najdłużej i najdalszej w życiu podróży – podróży wgłąb siebie. 

Od roku również towarzysząc innym w ich własnych podróżach wgłąb siebie. Widzę, że każda podróż jest inna. Każdego dnia w pracy gabinetowej odpuszczam swoje pomysły i założenia. Towarzyszę, słucham, jestem obecna i wskazuję to, co na powierzchni, a jednak pod powierzchnią

I widzę, jak bardzo cały ten proces potrafi wspierać medytacja. Dlatego postanowiłam nagrać medytację samoukochania, aby nas wszystkim było bliżej do miłości własnej, kiedy najtrudniej o niej pamiętać. 

Pięknej praktyki, pięknej podróży!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *