Co spowodowało, że postanowiłam dzień zaczynać wcześniej i kiedy to nastąpiło? Mnie również perspektywa wyskakiwania z łóżka o 6 kiedyś przerażała! Naprawdę. Ale zawsze bardziej przerażało mnie bycie przeciętną jednostką i brak czasu na pasje.
Od drugiej klasy licealnej trenowałam taniec już cztery razy w tygodniu i poza tym uczęszczałam na inne zajęcia dodatkowe. W podstawówce i gimnazjum zawsze byłam prymusem. Kiedy w liceum przestałam masowo zbierać piątki nadszedł czas, żeby coś zmienić. Pierwszą sprawą było wyklarowanie priorytetowych przedmiotów i skupienie się na nich. Drugą- zmiana sposobu i czasu nauki. Po powrocie z popołudniowych treningów moja nauka była bardzo nieefektywna. Byłam fizycznie zmęczona, moja koncentracja bardzo szybko spadała. Zamiast siedzieć wieczorami nad zeszytami postanowiłam kłaść się wcześniej i wcześniej wstawać. Szybko okazało się, że uczę się rano dużo produktywniej! Mało tego, wszyscy domownicy zawsze jeszcze spali (wstawałam czasem o 4!) i miałam idealną ciszę, żadnych dystraktorów!
Skończyłam liceum, napisałam maturki. Zyskałam trochę czasu. Teoretycznie nie miałam już potrzeby wstawać wcześnie. Na szczęście nawyk okazał się na tyle silny, że naturalnie dalej zaczęłam go kontynuować. Porannego czasu nie wypełniałam już przygotowaniami do matury, więc pojawiły się kolejne aktywności. Na krótko, ale bardzo systematycznie zagościł w moim życiu poranny basen, a wraz z rozpoczęciem studiów w miejsce porannej aktywności wskoczyło bieganie . I to był strzał w dziesiątkę! Jak wiecie bieganie wciąż zajmuję spory kawałek mojego życia i zapewnia wspaniałe sportowe emocje.
Przechodząc do konkretów- początkowo nauka i aktywność fizyczna była dla mnie impulsem do porannego wstawania. Dziś moje poranki wyglądają już nieco inaczej. Poranne nawyki wyewoluowały wraz z wzrostem mojej świadomości i jestem pewna, że za kolejne kilka lat przyjmą jeszcze inną formę.
Aktualnie pierwszą rzeczą na która zwracam uwagę jest wybór melodii budzika. Uwielbiam, kiedy budzi mnie piosenka automatycznie przywołująca pozytywne konotacje. Kolejna sprawa- krótkie przeciąganko w łóżku, kilka jogicznych psów z głową w dole i górze. Czuję wtedy jak tworzy mi się przestrzeń między kręgami, poszerza zakres ruchu. Uwielbiam to uczucie! Następnie płukanie ust olejem, ponieważ jest naturalnym sposobem na detoksykację organizmu. Stan jamy ustnej wpływa na cały organizm! Po oleju, mycie zębów pastą bez fluoru i nawodnienie organizmu: szklanka wody z imbirem i szklanka wody z lewoskrętną witaminą C. I nareszcie- jedzonko! Czas na wegańską owsiankę i pyłkiem pszczelim lub mleko roślinne z manko/bananem i pyłkiem pszczelim (codziennie rano w moim menu gości ten skarb odżywczy!) plus ciasteczka owsiane i owoce. Następnie daję trochę czasu swojemu brzusiowi na strawienie pokarmu i zabieram się za czytanie. Po czytaniu czas na krótki trening równowagi z dużą piłką gimnastyczną, kilka ćwiczeń na slantboardzie i bieganko! (Jeżeli mam dzień bez treningu biegowego- staram się ten czas przeznaczać na jogę.) Po powrocie rozciąganie, świeżo wyciśnięty sok, prysznic i drugie śniadanie. Na tym kończą się moje codziennie poranne rytuały, aczkolwiek od jakiegoś czasu staram się jeszcze zamieścić wśród porannych czynności medytację.
Zbudowanie powyższego schematu, opartego na nawykach, pozwoliło mi z uśmiechem i niedoczekaniem witać każdy kolejny dzień. Każdy mój poranny nawyk ma jakiś cel: detoksykacja organizmu, wysoka wydolność fizyczna, rozwój duchowy i emocjonalny. Wszystkie te mniejsze cele prowadzą do jednego- mojego życiowego celu- zachowania zdrowia, równowagi fizycznej i psychicznej.